czwartek, 11 grudnia 2014

09: Przyjazd kłamcy

Na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech, który za nic nie chciał zniknąć. Miał rację siedząca przed chwilą dziewczyna przed, nim, była...inna. Nie przypominała mu już pustej idiotki, latającej za jego bratem. Po za tym jej propozycja również go zaskoczyła. Nie spodziewał się, że dziewczyna pierwsza wyciągnie rękę na zgodę. Zastanawiał się, jak długo wytrzymają starając się odnosząc do siebie miło? Za pewne kilka dni może tydzień, a potem znów będzie tak jak dawniej. Przeczesał włosy palcami i zamknął oczy. Przed oczami stanęła mu jej blada twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi, fioletowe cienie pod powiekami i duże zielone oczy, które przypominały mu polującego kota. Była niczym uśpiony wulkan, który tylko czekał aby wybuchnąć. Pokręcił głową zirytowany swoimi myślami i wstał z fotela. Co się z, nim dzieje do cholery? Dlaczego nagle pomyślał tak o niej? 

*** 

Zamknęła za sobą drzwi i oddychając głęboko powoli zsunęła się na podłogę. Nie rozumiała tego. Dlaczego mu to powiedziała? Czemu tak nagle wyskoczyła z tym pytaniem? I czemu on się zgodził?! Przecież oni nie dadzą rady, by, choć jeden dzień wytrzymać bez kłótni. Boże, . Odetchnęła głęboko i powoli wstała przeczesując włosy palcami weszła do łazienki. Dlaczego tak się w nią wpatrywał? O czym myślał? pomyślała odkręcając kurek z ciepłą wodą i rozbierając się. Musiała przyznać, że ona również nie mogła oderwać od nie go wzroku. Jeszcze nigdy nie widziała na jego twarzy tylu emocji co dzisiaj. Różowowłosa zauważyła również, że połowę jego lewej strony twarzy, pokrywają liczne blizny, które wyglądają jak siateczka skrzyżowanych linii. Zadrżała, gdy nagle doszło do niej, że te blizny jej nie odpychają wręcz przeciwnie. Jej wzrok powędrował na swoje ciała, wychudzone i blade. Nie miała na, nim żadnych blizn ani siniaków. Jednak nienawidziła go. Ciepła woda obmywała jej ciało, dając ukojenie rozszalałym myślom. 

Kiedy wyszła z wanny, owinięta w biały puchowy ręcznik. Postanowiła zmienić czarne rurki i czarny golf. Na białą sukienkę z dzianiny do kolan i brązowe, skórzane kowbojki. 

Czas w końcu coś zmienić w swoim życiu. 

*** 

Pół godziny później odłożyła czytaną książką na regał i skierowała się do drzwi. Sakura czując, że jest głodna postanowiła pójść do kuchni i zrobić sobie naleśniki z dżemem jabłkowym. Przeszła przez salon i otworzyła drzwi na korytarz, gdy zza jej plecami odezwał się zdyszany głos. 

- Haruno! Poczekaj! - Uchiha stanął obok niej i poprawił pogniecioną koszulę. Gdy jego wzrok padł na jej ubiór, jego oczy lekko się rozszerzyły. 

- Nie patrz tak - szepnęła i odwróciła wzrok czując rumieńce na policzkach. Itachi kiwnął z uznaniem głową. Wyglądała dużo lepiej niż jeszcze kilka godzin temu. 

- Biały ci pasuję - słowa wyrwały się mimowolnie z jego warg. 

- Dzięki - mruknęła i wyszła na korytarz. - Idę do kuchni, więc... 

- Idę tam też - wyszczerzył się. Dziewczyna przewróciła oczami, ale nie skomentowała jego zachowania. 

- Gdzie Naruto? 

- Nie wiem - odpowiedziała i przegryzła dolną wargę. Jak na dłoni widać było, że czymś się denerwuję. 

- Czym się tak denerwujesz, co? - spytał i popatrzył na nią uważnie. 

- Niczym - powiedziała szybko i wbiła wzrok w szybę za jego plecami. 

- Takie bajki to wciskaj komuś innemu. Co jest? - spytał lekko niecierpliwie. Sakura westchnęła ciężko i objęła się rękoma. W jej zielonych oczach zalśniły łzy. Jak, to jest, że znał ją tak dobrze? To prawda denerwowała się i to strasznie. Nie wiedziała, jak uda jej się wytrzymać widząc znienawidzona twarz Kiby, który przyjechał z wioski Dźwięku. O jego powrocie dowiedziała się przed wczoraj od Kureani. Co prawda Kiba, miał powrócić do wioski Dźwięku, ale dla Sakury lepiej byłoby aby nigdy z niej nie wyjeżdżał. Nie po tym co jej zrobił. 

- Kiba przyjeżdża - wyszeptała i ruszyła dalej, by nie zobaczył jej łez. 

- I to tobą tak wstrząsnęło? Przecież się przyjaźniliście... 

- Właśnie przyjaźniliśmy się - zauważyła smutno. 

- Co się stało? Czemu go tak nienawidzisz? 

Różowowłosa przełknęła nerwowo ślinę i zaczęła opowiadać:

-  Zaraz po śmierci Sasuke próbowałam się zabić. Trzy razy. Za każdym razem ktoś mnie ratował. Za pierwszym razem była to Hinata, której udało się wyłowić mnie z wanny przed tym jak się utopiłam. Za drugim razem Kakashi, który w ostatniej chwili złapał mnie, gdy próbowałam wejść na parapet w oknie piątego piętra. Za trzecim razem był to Kiba, po prostu zrobiłam truciznę i zamierzałam ją wypić. On nie chcący na mnie wpadł, przez co napój się wylał. Nawet nie wiedział, że uratował mi życie. Byłam na nie wściekła. Nakrzyczałam na nie go i odeszłam. Następnego dnia czekał na mnie na korytarzu, by mnie przeprosić w rękach trzymał bukiet czerwonych róż. Do dziś nie mogę patrzeć na te kwiaty. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zaczęliśmy rozmawiać, kiedy zapominałam o Sasuke i o śmierci. Gdy potrafiłam się uśmiechać, spadła na mnie straszna i okrutna prawda. Że to wszystko między nami to stek kłamstw, którymi mnie karmił. 

- Nie rozumiem... 

- Założył się. O mnie. Że zaciągnie mnie do łóżka - rzekła z kwaśną miną. 

- Skąd o tym wiesz? 

- Od nie go. Dowiedziałam się dwie minuty potem, jak pozbawił mnie dziewictwa. - Sakurze wydawało się, że usłyszała jak czarnowłosy przeklina. 

Kobieta zamilkła i ponowiła swój marsz. Wyszli zza korytarza i w tym samym momencie znad przeciwka zobaczyli dwie osoby. Wysokiego, szczupłego blondyna, w którym rozpoznała Naruto. Obok nie go szedł brązowowłosy mężczyzna, Kiba. Zacisnęła pięści i z trudem powstrzymała się od odwrócenia i ucieczki jak najdalej stąd. Itachi, tymczasem patrzył wściekłym wzrokiem przed siebie. Nie planował tego co się wydarzyło. Po prostu emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Zanim Sakura zdążyła go powstrzymać podbiegł do oniemiałego brunet i z całej siły uderzył go pięścią w nos, gdy ten zaskoczony zachwiał się i wpadł na pobliskie drzwi. Itachi wyprostował się i zmierzył Kibę ponurym spojrzeniem. Haruno zakryła usta dłonią. Nie wiedziała co wstąpiła w Uchihę. 

- O co ci chodzi? - spytał zdziwiony Kiba, ocierając krew z kącika warg. 

- Nie udawaj, że nie wiesz - wysyczał Itachi i podszedł do milczącej różowowłosej. Naruto patrzył to na swojego przyjaciela to na przyjaciółkę. Nie mógł uwierzyć, że nie zareagowała. 

- Sakuro, o co tu chodzi? - spytał w końcu Uzumaki. 

- Ja..przepraszam, że nie powiedziałam ci tego wcześniej. Nie chciałam byś wybierał między, nim, a mną. Naruto on mnie oszukał. Chciał jedynie się ze mną przespać. Nic więcej - wyszeptała cichutko i spuściła głowę. Naruto posłał swojemu dawnemu przyjacielowi nienawistne spojrzenie i przytulił przyjaciółkę. 

- Chodźmy stąd. Nic tu po nas - odezwał się i wypuścił ją z objęć. We trójkę ruszyli w stronę kuchni świadomi upokorzonego spojrzenia Kiby na swoich plecach. 

*** 

Usiedli przy końcu stołu. Sakura czując na sobie dziesiątki spojrzeń spoczęła obok Itachiego, który z drwiącym uśmieszkiem podał jej koszyczek z pieczywem. Po jego lewej stronie Naruto wsypał sobie do miski płatków. Jadł z apetytem nie przejmując się w ogóle szeptami, jakie biegły wzdłuż stołu. 

- Dziękuję, ale nie powinieneś go uderzać - powiedziała cicho. 

- Należało mu się. Ktoś musi nauczyć tego kretyna szacunku do kobiet - odpowiedział. 

- Co w ogóle tam robiliście? I to razem? - Tym razem odezwał się Naruto. 

- Po prostu was spotkaliśmy i tyle...Ta sytuacja z Kibą i Itachim wynikła całkowicie przypadkowo. 

- Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem? Czemu mi nie powiedziałaś prawdy? Gdybym wiedział... 

- Nie wiem - przyznała cicho. - Chyba bałam się, że możesz mi nie uwierzyć. Albo, że wybierzesz go. Przepraszam. 

- Nic się nie stało. Ale proszę nie okłamuj mnie więcej. - Sakura kiwnęła głową i uśmiechnęła się do blondyna. Widząc to Itachi przewrócił oczami. 

- Obiecuję Naruto. - Znów wszyscy pochylili się nad swoimi talerzami. Sakura miała właśnie odłożyć widelec i wstać, gdy do pomieszczenia niespodziewanie wbiegł Kiba. Jego twarz była uwalana krwią. Zatykając nos końcem rękawa ruszył w ich kierunku i stanął przed nią. Zadrżała lekko na widok jego spojrzenia. 

- Jak...możesz?! Jak w ogóle możesz tak sobie z, nim gadać! Ty skończona idiotko, kretynko! - krzyknął w jej stronę. Pochylił się do przodu i oparł się rękoma o stół. Krew zaczęła kapać na biały obrus. 

- Wyjdź stąd - powiedział poważnie Uchiha. Kiba odwrócił wzrok od przerażonej dziewczyny i spojrzał na Uchihę. 

- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, cholerny morderco! - Sakura wyprostowała się i ścisnęła kunaia, który miała ukryty w rękawie swetra. Nie chciała go używać, ale...nie miała wyjścia. 

Kątem oka zobaczyła nagle, że Itachi podnosi się z miejsca. Złapała go za rękę i pokręciła głową. Chciała mu powiedzieć, że Kiba nie jest tego wart. Ale w tym samym momencie brunet rzucił się na czarnookiego i zaczął uderzać na oślep pięściami. 

- Zapłacisz mi, za to...To wszystko twoja wina! - krzyknął, bijąc go. Sakura nie mogła dłużej na to patrzeć zerwała się z krzesła i wysunęła broń. Bała się rzucić, by nie trafić w Itachiego. To nie jego chciała zranić. 

Chwilę później Itachiemu udało się powalić Kibę na podłogę, przyciskając stopę do jego piersi i oddychając ciężko, stał z wyciągniętym shurikenem w jego stronę. 

- Krzyknij na nią, a będziesz pluć krwią do końca życia! Jasne?! - warknął w jego stronę. - Jeżeli jeszcze raz zobaczę cię w jej pobliżu nie będę już tak miły! Kumasz?! 

Kiba nerwowo pokiwał głową. Itachi odsunął się od nie go ze wstrętem, kiedy spojrzał na Haruno zauważył w jej oczach strach. Bała się go. 

- Haruno, wszystko dobrze? - spytał i przytulił milczącą kobietę do siebie. Skinęła głową i spuściła głową. Nie musiał patrzeć, by wiedzieć, że właśnie płaczę. Słone łzy moczyły mu przód granatowego swetra. Zacisnął zęby i z trudem powstrzymał się, by nie zabić Kibę. Nienawidził, gdy kobiety płakały. 

- Wynoś się - odezwał się cicho Naruto. Nie patrzył na Itachiego, wzrok miał utkwiony w Kibę. 

Ten zamrugał oczami i otworzył ze zdziwienia usta. 

- Ale..ty chyba nie mówisz poważnie..? - spytał Kiba. Wściekły wzrok blondyna był jedyną odpowiedzią. Wciąż zaskoczony dźwignął się na nogi i opuścił salę. 

Sakura oddychając ciężko powiodła wzrokiem po tłumie ludzi. Wszyscy mieli otwarte buzie i wpatrywali się w nią. Nie mogąc dłużej tego znieść rozpłakała się. Widząc to Naruto skinął głową Itachiemu, który wziął kobietę na ręce i również wyszedł. 


*** 

- Hej, przestań płakać. Haruno ja mówię poważnie, przestań - odezwał się po kilku minutach marszu, Itachi. 

- Przepraszam, ale nie umiem - chlipnęła dziewczyna i pociągnęła nosem. Przetarła załzawione oczy i rozejrzała się zaciekawiona dookoła. Nie pamiętała tego pokoju. 

- Gdzie jesteśmy? 

- W sypialni moich rodziców. Nie wiedziałem, gdzie cię zanieść, a to było pierwsze co przyszło mi do głowy - wyjaśnił. 

- Masz wrażenie, że ostatnio wszystko się pogmatwało? - spytała nagle i spojrzała mu w oczy. 

- Tak. I to nie raz - przyznał jej rację i uśmiechnął się lekko. Ku jego zdziwieniu odwzajemniła uśmiech. 

- Boże! Nigdy nie pomyślałam, że znajdę się w sytuacji, w której to właśnie ty będziesz mnie pocieszać! 

- Ja też nie. Ale nie jestem już tym samym Itachim, a ty tą samą Sakurą - delikatnie postawił ją na kanapie i usiadł kilka centymetrów obok. 

- Mam pomysł - odezwał się. I chwycił ją za rękę. Po chwili zaczęli delikatnie się kołysać. Czasem Itachi obracał ją gwałtownie, co wywoływało jej głośny śmiech. Czasem to on się śmiał widząc jak ciężko jej złapać równowagę. Wygłupiali się tak przez pół godziny. W końcu zmęczeni z powrotem usiedli na kanapie. 

*** 

Dwie godziny później drzwi rozwarły się szeroko i do pokoju wszedł Uzumaki. Stanął jak wryty widząc dwójkę wrogów pogrążonych w spokojnej rozmowie. Wystarczyło jedno spojrzenie z Sakurą, by wiedzieć. Postanowili raz na zawsze zakopać topór wojenny i patrzeć dokąd ich to poprowadzi. 

Z lekkim uśmiechem usiadł na podłodze przed nimi i wyjął z kieszeni karty. 

Sakura i Itachi uśmiechnęli się złośliwe i w tym samym momencie wyciągnęli ręce. Naruto pokręcił z rozbawieniem głową. 

*** 

Długo trwało, zanim udało mi się napisać ten rozdział. Jak widzicie pogodzili się, ale nie martwcie się nie od razu rzucą się sobie w ramiona ;) Dziękuję, że komentujecie i czytacie!