Sakura powoli otworzyła oczy. Zegar na ścianie wskazywał trzecią nad ranem. Zirytowana nakryła się kołdrą i odwróciła się na drugi bok. Jednak i tym razem sen nie chciał przyjść. Gdy tylko zamykał oczy widziała leżącego Itachiego Uchihę całego we krwi i stojącego nad, nim Sasuke uśmiechającego się szaleńczo. W końcu odrzuciła kołdrę i zakładając ciepły puchowy szlafrok wyszła z sypialni. Podeszła do okna i usiadła na szerokim parapecie, gdzie ktoś położył mnóstwo poduszek. Oparła się o zimną ścianę i zaczęła patrzeć na pogrążoną we śnie wioskę. Przypomniała sobie swój pierwszy dzień w Akademii. To jak razem z innymi dziewczynami uganiała się za Sasuke....Sasuke. Na wspomnienie o brunecie przeszły ją nie przyjemnie ciarki. Westchnęła ciężko i zeskoczyła. Chciała zapomnieć o wszystkim co ją dręczyło. Jednak jak miała to niby zrobić? Nagle w jej oczach rzucił się mini barek na kółkach stojący w rogu salonu. Mimo, że rzadko sięgała po alkohol to dziś wydawał jej się niemal zbawieniem. Nalała do wysokiego kieliszka trochę wódki i z butelką pod pachą znów usiadła na swoim miejscu przy oknie. Po kilku łykach poczuła zbawienny wpływ działania trunku. Nagle wszystko wydało jej się o wiele łatwiejsze niż kilka minut temu.
- Ty też nie możesz spać - Nagle do jej pijanej świadomości wdarł się głos Itachiego. Różowłosa jedynie niedbale skinęła głową. To czy tu był czy go nie było. Było jej zupełnie obojętne.
- Chcesz? - spytała cicho, machając ręką, w której trzymała do połowy opróżnioną butelkę. W tej chwili jej umysł wyrzucił myśl, że właśnie zaproponowała wspólne picie wrogowi.
- Chętnie - Skinął głową i podszedł do barku, wziął kieliszek i usiadł na przeciw niej. Sakura wlała mu wódki, rozlewając po podłodze. Z zaskoczeniem malującym się w czarnych oczach patrzył jak drobna kobieta jednym haustem wypija alkohol, po czym wyprawnym ruchem wlewa sobie następną porcję.
- Haruno wszystko jest dobrze? - pyta lekko zdezorientowany.
- Tak, a co? - odpowiada pytaniem na pytanie. Mimo, że sporo już wypiła nadal zachowała trzeźwość umysłu.
- Dobra, a teraz może mi powiesz co się z tobą stało?
- O co ci chodzi? Kilka godzin temu widziałam cię całego we krwi. I widziałam jak mój najlepszy przyjaciel zabije osobę, z którą chciałam spędzić resztę życia. A ta osoba okazała się ostatnim chamem. Nagle w jednej chwili wszystko się zmieniło...- zamilkła gwałtownie i odwróciła głowę w kierunku okna. Nie chciała patrzeć na Itachiego, który przypatrywał jej się z uwagą.
- Nie sądziłem, że możesz się o mnie martwić.
- Nie martwię się o ciebie. Jestem wściekła, że mnie okłamaliście z Naruto.
Itachi wzruszył jedynie ramionami, na co Sakura prychnęła cicho pod nosem.
- Złość na mnie już ci przeszła? - spytał po chwili ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
- Myślisz, że, gdybym nadal była na ciebie zła to bym sobie z tobą teraz gawędziła?
- Cóż, zwaliłem to na promile krążące w twoich żyłach.
- Pff. Trudno jest mnie upić. Mam mocną głowę.
- Dlaczego nie możesz spać?
- Koszmary...nie chcę patrzeć na ciebie we krwi - Słowa wydostały się z jej ust, zanim zdążyła się na nimi zastanowić.
- Masz koszmary o mnie? - unosi brew do góry i lekko marszczy czoło.
- Głuchy jesteś? - warknęła w jego stronę. - Dobranoc. - mówi i odstawia pustą butelkę na podłogę. Kilka minut później jej wyprostowana sylwetka znika za drzwiami sypialni.
***
Itachi siedział w swojej sypialni, czytając książkę, którą dostał kiedyś od matki na urodziny. Obok nie go na stoliku leżała nie otwarta koperta. Jego wzrok wciąż wędrował w jej stronę. Wiedział, że powinien ją otworzyć, ale bał się tego co przeczyta. Westchnął cicho i wstał z fotela pod oknem. Przeszedł przez pokój i wyjął szklankę i Whiskey z barku. Miał właśnie usiąść z powrotem, gdy drzwi otworzyły się i weszła przez nie Haruno. Jej stan był w opłakanym stanie. Jednym słowem wyglądała na kogoś, kto ostatniej nocy przeholował z alkoholem. Uśmiechnął się złośliwie i uniósł szklankę.
- Piękny poranek nieprawdaż? - spytał z drwiną. I lekko pomachał w jej stronę szklankę. Na widok alkoholu skrzywiła si mocno.
- Przestań się wygłupiać i daj mi tą aspirynę! - szepnęła z grymasem na twarzy.
- Pamiętasz? - spytał z niedowierzeniem. Skinęła jedynie głowę i usiadła na brzegu jego łóżka.
Po chwili w ręku trzymała małą białą tabletę, Itachi podał jej butelkę z woda mineralną. Czując na sobie jego spojrzenie połknęła aspirynę i wypiła połowę wody.
- Co to? - spytała wskazując na list. Itachi nie odpowiedział rzucił tylko niechętne spojrzenie na kopertę.
- Uchiha. Co to? - powtórzyła zniecierpliwiona i chwyciła list. Ku jej oburzeniu i zdziwieniu brunet nadal nie chciał odpowiedzieć.
- List - rzucił krótko.
- To widzę sama - parsknęła śmiechem. - Nie otworzysz?
Czując jak narasta w niej ciekawość. Zwłaszcza po tym jak była pewna, że Itachi bał się otworzyć tą kopertę. Usiadła z powrotem na jego łóżku.
- Nie mam na to czasu - zbył ją tanią wymówką i duszkiem opróżnił kolejną szklankę z alkoholem. Westchnęła cicho. Tymczasem w umyśle Itachiego panował harmider. Doskonale wiedział, że zachowuje się dziecinnie, ale nie potrafił zdobyć się na otworzenie koperty i przeczytanie listu. Czuł, że cokolwiek tam jest napisane zmieni całe jego dotychczasowe życie. A on nie wiedział, czy chciał brać w tej zmienia udział. Nagle do głowy przyszedł mu pewien pomysł.
- Ty ją otwórz - zwrócił się do milczącej kobiety.
- Ja? - powtórzyła i uniosła brwi.
- Tak ty. Po prostu to zrób, okej - W jego głosie musiało być coś takiego. Bo Haruno nie wachając się ani chwili dłużej jednym zdecydowanym ruchem otworzyła kopertę i wyjęła z niej biały pergamin.
- Szanowny panie Uchicha, składamy wyrazy współczucia...- przerwała nagle. - Może sam to przeczytasz?
- Nie!
- Składamy wyrazy współczucia. Śmierć pańskiego brata była dla nas dużym szokiem i przez wiele dni bolesnym tematem...Hej! - krzyknęła zaskoczona, gdy Itachi nagle wyrwał jej list z rąk. Z szeroko otwartą buzią patrzyła jak Uchiha zgniata go w kulkę i rzuca do śmietnika.
- Możesz mi powiedzieć, co to miało znaczyć? - spytała.
- Nic. Już nic - odpowiedział. - Idę się przejść, jakby, kto mnie szukał.
Nie zważając na jej spojrzenia, ubrał kurtkę i bez słowa wyszedł z pokoju.
***
Nawet nie wiedział jak znalazł się na zewnątrz. Oddychając głęboko oparł się o ścianę budynku i zamknął oczy. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka, potarł zziębnięte ramiona, żałując, że ubrał jedynie cienką skórzaną kurtkę. Miał wrażenie, że jego życie zostało podzielone na dwie części. To co było przed śmiercią Sasuke i to co po. Czuł się, jak ostatni cham. I wcale tu nie chodziło o to, że to on zabił brata. Ale o to, że wszyscy myśleli, że jest załamy, że opłakuje śmierć brata, którego nienawidził! Nienawidził tego! Jak inni dyktowali mu jak żyć. Gdy przepisywali mu swoje własne myśli! W końcu jego oddech unormował się, a on uspokoił się. Włożył ręce do kieszeni spodni i ruszył do mieszkania.
***
Naruto siedział w salonie. Sakura właśnie mu powiedziała o liście. Zastanawiał się, kto mógł przesłać mu ten list. Sakura niestety tego nie wiedziała, bo nie zdążyła doczytać.
- Cześć - z rozmyślań wyrwał go głos Uchihy.
- Hej.
- Dobra mów - powiedział, patrząc podejrzliwie na blondyna.
- O czym?
- O liście. Znając ciebie, pewnie umierasz z ciekawości - zadrwił Itachi.
- Kto ci go przesłał - spytał wskazując mu miejsce na fotelu.
- Karin. Ta przyjaciółeczka mojego brata - odpowiedział głucho Uchicha.
- Ale jak? - spytał z niedowierzaniem. - Skąd ona wie, że tu przebywasz?
- Nie mam pojęcia - powiedział cicho.
- Jestem zaskoczony widząc jak dobrze dogadujesz się z Sakurą. Przynajmniej kilka spraw udało się wyjaśnić. Tylko nie traktuj ją jak każdą, okej? Nie chcę, żeby potem cierpiała.
- O co ci chodzi?
- O nic. Tylko może zacznij patrzeć dalej niż na czubek własnego nosa to coś zauważysz - I z tymi tajemniczymi słowami wstał i wyszedł.
***
Itachi siedział w salonie na podłodze obok kominka. Obok nie go przechodzili ludzie. Każdy zerkał w jego stronę z ciekawością, pogardą. Jeszcze inni udawali, że wcale go nie zauważają. Nie przejmując się tym wpatrywał się w dogasający sie ogień w kominku. W końcu został sam. Czując ból kolan, wstał i przeniósł się na wygodniejszą kanapę. Po jakimś czasie do salonu weszła Haruno. Musiała go nie zauważyć, bo minęła go bez słowa i usiadła w tym samym miejscu co wcześniej on. Siedziała całkowicie nieruchomo, nieświadoma jego obecności. Zmieniła się. Nie tylko z dziewczynki w kobietę. Ale zaszły w niej jakieś zmiany, które na pierwszy rzut oka trudno było dojrzeć. Nadal cierpiała po stracie ukochanego i rodziny. Maskowała umiejętnie swój ból, rzucając się wir obowiązków. Zastanawiał się, jakim cudem tego nie zauważył. Była tak jak on. Zraniona, ale nie pokonana. Zauważył również, że, odkąd tu jest nie widział ją ubraną, inaczej niż na czarno. Kolor ten nie postarzał ją, ale dodawał jej powagi i jakieś dziwnej melancholii.
- Mógłbyś przestać tak się we mnie wgapiać co? - szepnęła nagle, przeczesując palcami różowe kosmyki.
- Ktoś powiedział mi abym spojrzał dalej niż na czubek własnego nosa. Właśnie to robię. - Dziewczyna odwróciła się w jego kierunku. Mimo odległości dokładnie mógł przyjrzeć się jej oczom. Przypominały mu dwa błyszczące szmaragdy. Piękne pobłyskujące zielenią w słońcu. Jej oczy były jej duszą. Pokręcił głową. Co mu przyszło do głowy? To przecież tylko Haruno.
- To przestań to robić.
- Nie mogę...- Widząc jej wściekłe spojrzenie postanowił zmienić temat.
- Hmm...dlaczego nie mu tu Saia? Przecież razem z Naruto się kolegowaliście?
- Sai jest w Wiosce Piasku. Został naszym pośrednikiem między Gaarą, a Kurenai. Po co ja ci to mówię?
- Taki już mój urok - rzucił z charakterystycznym uśmieszkiem.
- Jasne i co jeszcze? - syknęła, prychając pod nosem.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają - rzekł lekko i z satysfakcją patrzył jak zaciska pięści, a na jej czole pojawia się zmarszczka. Sam nie wiedział dlaczego, ale lubił, gdy się złościła.
- Nie wkurzaj mnie.
- Okej, okej. Już nic nie mówię.
- Słuchaj. Pomyślałam sobie, że, skoro i tak już tu będziesz...To moglibyśmy, chociaż spróbować odnosić się do siebie...w przyjazny sposób.
- Zgadzam się. Ale nie oczekuj ode mnie od razu cudów. Ciężko mi będzie się przyzwyczaić.
- Mi też. Dobranoc - szepnęła, tłumiąc ziewnięcie i wstała z podłogi. Po chwili zniknęła zza drzwiami swojej sypialni.
***
Rozdział miał być wcześniej, ale nie miałam czasu wstawić go szybciej. Za co bardzo przepraszam. Nie mam pojęcia, kiedy nowy rozdział.
Super rozdział :D Nie mogę się doczekać nowej notki :D Życzę dużo, dużo weny do dalszego pisania :D Pozdrawiam cieplutko :D
OdpowiedzUsuńZamieszalam się w tym rozdziale, ale nie było źle.
OdpowiedzUsuńJuz się nie moge doczekać nexta
Weny :)
Bardzo dobry rozdział :D
OdpowiedzUsuńTrochę powiało nudą fajny rozdział ale nie miał w sobie tej BOMBY co miały poprzednie rozdziały. Itachi na początku był oschły i wogóle, a teraz skojarzył mi się z Naruto. Urzekł mnie twój blog i podziwiał twoją twórczość bo jest tak odmienna od innych. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Weny! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń